Ilu Was tu zajrzało ;)

piątek, 24 czerwca 2011

Once again : soooo sorry


Było...i minęło. Niestety ! Ale wrażenia, emocje, przeżycia zostaną już w mojej pamięci.
Orange Warsaw Festival.
Okay, nie będę ukrywać - spodziewałam się tego. Atmosfery, zajebistości, cudownego koncertu.
Jednak rzeczywistość okazała się jeszcze lepsza niż moje już barwne wyobrażenia na jej temat.
OWF zwaliło mnie z nóg !!!
Pierwszy raz ever udało mi się dopchać pod barierki. Wyścigu na orange circle (2 tysiące miejsc bezprośrednio pod sceną) nie zapomnę tak wszybko!
I jak się okazało, stanie pod barierkami już zapewnia wspaniały koncert. Wszystko jak na tacy, od razu, przed Tobą - no naprawdę, nie wiem, czego można chcieć więcej :)
Gee, Mikoay, Reju i Franciszek...dali z siebie 100%. I to było autentycznie MIŁE.
Wiecie, jakby się tak przyjrzeć ich ostatniej trasie...trasom...mieliby zupełne prawo być zmęczonymi/znudzonymi. W Warszawie dostaliśmy, my , ich polscy fani, koncert z pierwszej ręki ! Chłopcy ostatnio tak prawie że nie grają!
Należało nam się. Czy ktoś kojarzy (nie pytam tu fanów, Głuptaski) akcję z kartkami "Na" ?
Działo się, działo...


Wiadomością z ostatniej chwili jest to, iż My Chem będą na... COKE SOUND UP. W Sttutgarcie. No lol? Przystopujcie?
Oczywista wysłałam podanie xD
Chciałam przypomnieć że w tę niedzielę jadę na koncert do Wiednia...

Potrzebuję pracy. Tym razem za dużo tego wolnego wokół mnie.
Potrzebuję ksiązki do ruskiego i całego lipca.
Ot co.






czwartek, 2 czerwca 2011

Coke sound up


Ok, ogolnie nie jestm wielkim fanem Sunrise Avenue :P Ale uwielbiam Coke sound up, w sumie ogladam co miesiac na mtv jak to wygladalo w innych miastach i jesli teraz sa w Koloni to dlaczego mialabym sie nie wybrac?
Male sprostowanie : Coke sound up to koncerty organizowane przez producentow coca coli (nie trudno sie domyslic, buhahhaha). Zaproszony zespol daje koncert na ich koszta. Nie mozna jednak kupic biletu na ten koncert - mozna napisac podanie i trzymac kciuki ze Cie wylosuja.
I taaaaak, wylosowali mnie i mam dwie wejsciowki ^^

A w tle leci Audioslave - Like a stone :P

Smieszna noc. Smieszny dzien. Dzien Dziecka? Pierwszy raz od 3 lat moi rodzice pamietali o Dniu Dziecka i to sprawilo mi ogromna radosc. Milo, ze pamietaja. Ja powinnam pamietac zeby sprawiac im codziennie jakies male radosci. Tak po prostu.
Za 9 dni bede w Krakowie. Ciesze sie ...w sumie nie wiem nawet za bardzo jak opisac jak bardzo sie ciesze. Moja radosc jest wielka ! Tesknie za miastem, za ludzmi, za wszystkim.

Oasis - Don't look back in anger <3

Wreszcie bede mogla usiasc na Rynku i wypic dobra kawe. Powspominac jak bylo dobrze zeby zaraz zrobic plan na lepiej.
A zaraz po tym jak naciesze sie moim Krakowem...jazda do Warszawy ! I pierwszy koncert MCR w Polsce ;) I masa kochanych Tuptusi we Wroclawiu.
Czeka mnie po prostu 10 prawdziwych, pelnych radosci i nutki szalenstwa dni przerwy letniej ^^

Don't look back in anger...

xoxo
Meri

wtorek, 31 maja 2011

!!!


Trudno, bedzie bez polskich znakow.
Po prostu nie moglam sie juz powstrzymywac od pisania a moja vista nienawidzi mnie tak bardzo ze skutecznie uniemozliwia mi sciagniecie polskich znakow na system. Po prosti sie uparlo dziadostwo.
Mam nadzieje ze sie doczytacie mimo to i prosze o wyrozumialosc.
Wiec...?
Zacznijmy od tego ze wczoraj bylo 30 stopni i mialam pelne rece roboty i bylam na zewnatrz moze pol godziny. Dzis, gdy mam cudowny wolny czas, Kolonia oferuje mi 14 stopni i zimny deszcz. Super.
Chce takich panecake z owocami. Na widok tego obrazka ciesz sie moja dusza i cialo :P
W sumie nawet nie za bardzo wiem co wam pisac. W sumie... wiekszosc rzeczy przydarzy sie w tym tygodniu. Prznyjamniej taka mam nadzieje.
Wiec bywajcie zdrowi i wesolutcy ;)

xoxo
Meri.

niedziela, 15 maja 2011

Wilde, wilde, wilde


Z powodu zamieszań w moim życiu czuję się jak dzikuska.
Schowałam laptopa do torby, która w tym momencie wręcz symbolizowała trumnę. Nie no, taki żarcik, nie mogę jednak przeżyć że go zepsułam.
---Rzeczy mają to do siebie że się psują---
No ale jakoś tak dużo się ostatnio psuje i sama rzucam się jak szalona bo nie wiem, co pierwsze złapać zanim wybuchnie. Pozytywną sprawą jest to że raz na zawsze ustawiłam swój piorytet jako "2w1" i zamierzam się tego trzymać.
Jak widzicie jest niedziela. Magiczny dzień dla Meri - zawsze w niedziele mój mózg pracuje jakoś lepiej. Sprawniej. Wydajniej. Nie zmienia to faktu że nadal mam życiowy bałagan.
I ponieważ ostatnio nie mam siły i cudem z resztek które mi się tu walają staram się stworzyć całość, zostawiam was z nad wyraz cudownym zdjęciem Bama Margery.

xoxo
Meridith

poniedziałek, 9 maja 2011

Catch up on this marvelous shit !



Hej kochane ludziska czytające mojego bloga ! ;)
Dawno mnie nie było ale już wyskakuje z gaci żeby nadrobić jak najwięcej z ostatniego czasu - a wydarzyło się tak bardzo dużo ! <łapie się za głowę>

Zacznijmy od naprawdę niesamowitych dni w które mogłam gościć w Kolonii M. i P. ;)
Te dwie najważniejsze osoby w moim życiu pokazały mi na nowo że jest masa rzeczy o które warto walczyć / starać się. A kto z nas nie potrzebuje by mu czasem przypomniano że warto? xD
Po raz kolejny miałam okazję spojrzeć na moje życie oczami innych i upewnić się że tak naprawdę człowiek sam nigdy daleko nie zajdzie. Bądźmy mądrzy, szanujmy i rozpieszczajmy swoich przyjaciół :*
Happy days.

I jakoś tak teraz nawet Kolonia wydaje mi się ładniejsza, słoneczko świeci, ruski dobrze wchodzi do głowy. Nawet konkretne plany są na te dwa lata. Właśnie, 1/3 czasu już za mną ! Za dwa miechy kończy się semestr letni i oficjalnie pozostaną mi tylko 4 semestry studiowania w Niemczech !


A teraz lecę z ciężkim kalibrem :


Info nr.1 , ja wiem że już troszkę po czasie ale TAK, My Chemical Romance przyjeżdża do Polski !!!






I idziemy pod samą scenę na Orange Warsaw Festival ! Yaaay ! Wszystko dzięki P. :*
Jestem zachwycona tym koncertem ;) Plus, nasi cudowni fani na forum wymyślają akcje jak by tu zachwycić chłopaków ;) Są pomysły z latarkami (pamiętacie tę akcję z zeszłego CLF na Muse? Latarki w trakcie "Undisclosed desires"), kartkami z napisem "Na" i killjoy'sowymi maskami ;) W ogóle tyle kochanych Pyszczków się tam spotka no i dzień po koncercie jest zlot we Wrocławiu! Więc zupełnie zgadzam się z naszą cudowną Sharp która ten koncert i jego datę ozwała mianem "opatrzności" xD
Ok, już przestaje się niezdrowo nakręcać i wracam na normalne tory.



Info nr.2, niestety najsmutniejsze info jakie mogło do mnie dotrzeć ;(

Odwołano koncert Queen of the Stone Age w Warszawie, który był dla mnie od dłuższego czasu powodem ogromnej radości. Abstrahuję już od tego jak bardzo ich lubię, ale biorąc pod uwagę wszystkie relacje z koncertów i zachwyt ludzi mogę bez oporów przyznać że jestem cholernie zawiedziona. Więc jednak nie zobaczę Josha na żywo (a przecież byli w Kolonii, 2 maja ! Mogłam iść na ten koncert, razem z M.! Awwww). Jedyne co mi pozostaje to trzymać kciuki że kiedyś się jeszcze zdecydują wrócić do Europy w moje okolice. Nawet jeśli nie w moje okolice to ja ich znajdę. One way or another, są na pierwszym miejscu zespołów które muszę zobaczyć na żywo.

Info nr.3 , niestety będę musiała zrezygnować z Festiwalu w Sopronie (you know, studies stuff...). Nic jednak nie stoi pewnie i nadal mam otwartą furtkę więc kto wie, może w ostatnim momencie coś mi się uda wykombinować. Na razie stoi : nie jadę do Sopronu.
Jadę za to nadal do Wiednia na koncert My Chemical Romance (razem z P. i kilkoma osobami z forum) więc nie ma się co smucić - to i tak wszystko jest jak w bajce ! :*

A teraz info nr.4 , ostatnie na dziś :
Mini sprawozdanie z koncertu Panic! At The Disco który odbył się w Kolonii w zeszły piątek ;)
Oczywiście zawitałyśmy na niego razem z P. (ja&P to po prostu najbardziej udany koncertowy zestaw ever)
Zacznijmy od tego że koncert odbył się w najmniejszym klubie jaki można sobie wyobrazić. Ktoś z obsługi zespołu zdradził nam po koncercie że chcieli zarezerwować większą salę (gdyż bilety się wysprzedały) ale nie było nic wolnego.
Następstwem małego klubu są moje strasznie posiniaczone nogi. Nic to ! Mimo ścisku i tłoku zabawę miałam przednią ! Nowa płyta P!ATD (która nie jest jakąś perełką...) na żywo okazała się być świetna. Przy piosenkach dało się skakać, tańczyć i drzeć ryja. Niektóre laski nawet poszły w pogo o.O
Brendon o dziwo nie fałszował, Spencer zachrzaniał na perkusji, a nowy gitarzysta i basista zarobili po ogromnym plusie gadkami do fanów xD
Tzn o Brendonie można opowiadać tu godzinami - sama jego mimika jest warta podziwu xD Ja osobiście jestem zachwycona jego otwartością na fanów, współpracą z widownią i samym tym że tyle do nas gadał ;)
Więc na dobry koniec macie tu jego mordkę i już was nie męczę
http://imageshack.us/photo/my-images/830/pat097.jpg/ --> look prosto w aparat, jak ja to uwielbiam <3

Trzymajcie się ciepło Króliczki moje i byle do czerwca xD

P.S
Kasiu, jeśli przeczytasz tę notkę - proszę o cierpliwość, jestem w trakcie produkcji maila do Ciebie :*

xoxo
Meridith

czwartek, 21 kwietnia 2011

Lekarstwo.

Skinsi.
I tak jak kocham dwa pierwsze sezony, tak po oglądnięciu trzeciego i pierwszego odcinka 4 serii kapituluję.
Effy jest straszna.
Cook to dziwkarz.
Freddi jest niedorobiony.
Katy to bitch.
Naomi jest emocjonalnie nierozwinięta
Emily ma pomieszanie osobowości
JJ jest jedynym totalnie słodkim charakterem.
I to wszystko w absurdalnych i surrealistycznych sytuacjach.

Dlaczego nie kontynuowali generacji z 1 i 2 sezony? ;(
I miss skins.

niedziela, 17 kwietnia 2011

Destroy everything seems like the best option.

Muszę się poskarżyć.
Licealistki powinno się informować o tym że następstwem pierwszego roku studiów są depresja, przerzedzone włosy i zrujnowane paznokcie. Nie wspominając o tych dołach pod oczami i skłonnościach do skrajnego pesymizmu.
Gdzie jest, kurw* , to "piękne studenckie życie"?
Fuck it.
Fuck it, fuck it, fuck it.
Od dobrych kilku dni nie jestem w stanie spojrzeć w lustro bez wzdrygnięcia się, ciągle bym spała i uciekała od świata.
Fuck it.

Pomijając całą "złą i okrutną" stronę życia pozostaje jeszcze ta dobra i optymistyczna, do not forget xD
Zbliża się koncert Panic! At The Disco (przecież już teraz trzeba o tym napomknąć )--> 6 maja.
Brandon wyjący na scenie, wreszcie nareszcie prawdziwy koncert P!ATD. Polubiłam ich tak naprawdę w tamtym roku na Coke Live Festival mimo że ic występ był, co tu dużo mówić, słaby :P Nie zmienia faktu że się wyskakałam i darłam japę do niebios "haven't you people ever heard of closing the god dammn door?!" xD

Studia nadal mnie nie kochają ale znalazłam sposób w jaki ja mogę je pokochać.Z angielskim idzie mi lepiej niż myślałam !

Pogodziłam się również z faktem że Leeds Festival jest dla mnie za drogi i nie zobaczę w tym roku Muse na żywo
Muse <3

Plus, muszę to dodać, z niecierpliwością czekam na ogłoszenie drugiego dnia Coke Live Festival.
Cytując słowa Matta z piosenki "unnatural selection" :
I WANT THE TRUTH xD
Mam dwa dobre powody usprawiedliwiające moją niecierpliwość !
Nr.1 --> nasz kochany Ray Toro (gitarzysta MCR) napomknął na twitterze do polskiego fanclubu MCR : "krąży plotka, że zobaczymy się wkrótce". WTF?! Podniecenie wśród dziewcząt (szczególnie wszystkich Dziubasków z kochanego forum MCR xD) znacznie wzrosło.
Czy tutaj chodzi o Coke, czy o prawdziwy koncert w ramach trasy?
Tak czy owak, byłby to ich "pierwszy raz" w Polsce xD
Nr.2 --> czekam, czy na drugi dzień Coke nie ogłoszę się panowie z Kings Of Leon. Gdyby ta sympatyczna rodzinka jednak miała się pokazać w Krakowie
zrezygnuje z ich wspólnego koncertu z White Lies w Berlinie początkiem czerwca.
(Tak, dokładnie, Kings Of Leon + White Lies !)
Tak więc po raz kolejny - czekamy xD

Jest to jednak tylko i wyłącznie słodka niecierpliwość. Trzymam tu na boku kilka takich słodkości ;)
Najsłodsze jest definitywnie czekanie na przyjazd M. i P. do Kolonii. To są moje promyki słońca w te bardziej cholerne dni :P

It's gonna be bad before it gets good , right?
Mam nadzieje że Gee na którymś z koncertów zaśpiewa "I don't love you"...
W wypadku gdybym nie wspomniała : czekają nas (pisząc nas mam ny myśli mnie, P. i ekipę z forum xD) dwa koncerty MCR : we Wiedniu i w Sopronie (Volt Festival) końcem czerwca xD
Ktokolwiek mi to dał, po kimkolwiek to odziedziczyłam, dziękuję za fascynację koncertami !

xoxo
Meridith

P.S
P. - to moja najlepsza przyjaciółka, BFF :*
M. - to mój kochany chłopak ;)

P.S 2
Meiko - hawaii






czwartek, 14 kwietnia 2011

Ed.

Ostatnio obok Kings Of Leon zaczęłam słuchać The Filthy Youth.
Tak, tak, wiem że większość piętnastek słucha tego z powodu "Chucka z Plotkary" '--
Fuck off, naprawdę podoba mi się ich brzmienie. Wiem, że ostatnio zagłębiam się niebezpiecznie w indie rocka, ale to jedyne czego mogę słuchać.
Głos Eda charakteryzuje się lekką chrypką i zarypistym angielskim akcentem (czyli to co my dziewczyny nie z Anglii lubimy najbardziej :P). Grają troszkę na jedno kopyto i przyznaje, piosenki mi się zlewają w jedno.
Jedynymi naprawdę wartymi we wszystkim co przesłuchałam uwagi są "Pirates" i "Boy don't smoke".
Tylko dwie, ale za to słucha się i z przyjemnością i w tajemniczy sposób bardzo wciągają. Magia głosu ładnych chłopców? Dobra gitara? Nie wiem, przekonajcie się sami :



Podrzucę wam jeszcze lekki chill zaczerpnięty z 1 sezonu Skinsów (uhh, tak, ja też "wpadłam" w ten serial)
Shuggie Otis - Ath Uh Mi Head
I jeszcze wejściówka (która pozwala mi na chwilkę odlecieć, ogólnie nie znoszę takich rzeczy, ale ten kawałek to absolutna psychodela, spróbujcie przesłuchać cały) :

W Kolonii zimno. Szaro, jakoś tak nijako. Wszyscy przysypiają. Lenistwo tuli ludzi do piersi. Internet pomaga zabijać czas.
A i moja kreatywność wzięła urlop.
To dlatego nie potrafię ułożyć rozsądnego planu zajęć, zgrać playlisty do biegania na mp3, zrobić notatek z ruskiego.
Tęsknie za Krakowem. Bum, to już 3 miesiące.
xoxo

wtorek, 12 kwietnia 2011

My life. Only by the night.

Bo moje życie jest dużo bardziej skomplikowane niż by się miało wydawać :P
Ale nie o tym dzisiaj będzie mowa.
Chciałam się z wami podzielić odczuciami na temat mojego nowego zakupu :
"Only by the Night" Kings Of Leon.
Więc...
Będzie już drugi tydzień gdy słucham tej płyty bez przerwy. Nie mogę się od niej oderwać ! Z ręką na sercu, absolutnie uwielbiam wszystkie 11 utworów jakie możecie na niej znaleźć.
Jestem zachwycona zarówno niespotykanym i jedynym w swoim rodzaju głosem Caleba jak i niepowtarzalnością brzmienia KOL. Typowa gitara, która rozpoznam już wszędzie, no i głos, nie do pomylenia z żadnym innym. Oto siła rodziny, moi mili!
1. Closer - hipnotyzujące.
2. Crawl - niesamowity popis wokalny Caleba. Przysłuchajcie się !
3. Sex On Fire - ten singiel, który możny było odsłuchać na Myspace 5 sierpnia 2008 roku narobił sporo zamieszania. I Europejczycy pokochali to amerykańskie brzmienie, które Amerykanie odrzucili :P
4. Use somebody - te słowa, wypowiedziane przez Caleba, przyprawiają mnie o dreszcze!
5. Manhattan - miło, taki lekki chill jak dla mnie.
6. Revelry - bardzo wolna i troszku smutna piosenka, ale z klimatem.
7. 17 - uffff, ta niewinność przy wypowiadaniu "she's only 17" !
8. Notion - miło się słucha ;)
9. I want you - kolejny popis wokalny. Ten głos to skarb!
10. Be Somebody - bardzo rytmiczne. I szczere.
11. Cold Desert - Druga i ostatnio "smutna" i wolna piosenka. Chwytająca.

Jedyne co mogę zrobić to serdecznie polecić wam ten album, ja sama jestem już przekonana do kupna nowego xD


sobota, 9 kwietnia 2011

Bonaparte gig !

Witam was po kilkudniowej przerwie od pisania świeżutkim niczym bułeczki z piekarni sprawozdaniem z koncertu Bonaparte, który odbył się 7 kwietnia w Koloni ;)

Więc jazda z tym koksem :
Na koncert, od dziwo, nie poszłam sama lecz z kumpelą (jedyną, jaką tu posiadam) która o istnieniu zespołu dowiedziała się dwa dni przed faktem. Nie ważne. Ważne że nie byłam sama - od razu człowiek jakiś pewniejszy stoi.
Po raz kolejny mój niesamowity fuks i dziewiąty koncertowy zmysł sprawił że stałam przy bramkach, zaraz przed wokalistą. Nie mam pojęcia jak ja to robię - przed wejściem czekałam jakieś, nie wiem, 15 minut? I nie miałam pojęcia gdzie kto będzie stał o.O
Pozwólcie że pominę w moim sprawozdaniu support, DJ Jasona z New Yorku. Do teraz leczę moje bębenki po tej sieczce :/
Tak, dokładnie tak - sam początek spowodował dreszcze i lekki odruch obronny który objawił się chęcią ucieczki. Z niecierpliwością zaczęłam czekać na Bonaparte.
Czekanie się opłaciło - gdy wreszcie wyszli na scenę , w prawdzie nikt nie orientował się zbytnio co chodzi, ale atmosfera od razu podniosła się o + milion.

Teraz kilka słów wprowadzających : sam zespół składa się z 4 panów, grających na różnych instrumentach. Pozostałe 4 osoby które zobaczycie na zdjęciach to część show - akrobaci/artyści, i tu trzeba dodać, że wszyscy oni mają wspaniałego dilera.
O co dokładnie chodziło w show , tego nie wie nikt. To, co przez półtorej godziny odbywało się na scenie było absolutnie psychodeliczne, cudowne, wciągające i hipnotyzujące.
Ale już zbieram się w garść i postaram się wam to wytłumaczyć i opisać najbardziej rzeczowo , jak tylko potrafię ;)

Zaczęło się od "Do You Want To Party?" i ta jedna, dwu minutowa piosenka wystarczyła by nakręcić widownię na cały wieczór. Nie potrafię wam wytłumaczyć co takiego jest w Bonaparte i w ich koncertach na żywo : stoi się na poły zgorszonym, na poły zniesmaczonym a i tak człowiek bawi się po prostu świetnie.
Widok na samym początku : wanna, dwie dziwnie ubrane laski, wokalista z wiklinowym czymś na twarzy--> jedno wielkie what the fuck?
Przebrania i show często nie miały nic wspólnego z utworami które wykonywali i w pewnym momentach było mi przykro że po prostu się nie nawaliłam przed koncertem - może zrozumiałabym lepiej ruch sceniczny?
Dalej poszło :
Tu Me Molas
Wrygdwylife? --> tu Tobias, wokalista, pomylił się w tekście, ale zbył to definitywnie głupim uśmiechem xD
Anti Anti
Ego
L'Etat C'Est Moi
Boycott Everything --> moja ulubiona piosenka <3 w tym momencie złapałam naprawdę dobrą fazę - okazało się że psychodeliczny show i wariactwo na scenie się opłaca, gdyż wciąga po prostu wszystkich. Prędzej czy później.
Następnie my Horse Likes You - nowy singiel i motto całej trasy.
Piosenka sama w sobie jest zupełnie chora, to samo dotyczy tego co wyprawiało się na scenie ;)
Już w tym momencie Tobias był wykończony, spocony, zmachany - ale nadal i zaparciem grał dalej. Co ciekawe przez cały koncert ani razu nie odezwał się do publiczności - nie zmienia faktu że wszyscy wpatrywali się w niego jak w guru :P
A-A-Ah - jeden z kawałków po francusku. Zupełnie zboczony !
Fly A Plain Into Me
Adabmal --> piosenka z elementami indyjskimi xD Tobias złapał sitar w łapki i chwalił się umiejętnościami xD
Rave Rave Rave (znów wszyscy znają słowa i śpiewają - naprawdę fajne uczucie)
Wir sind kleine Menschen --> o dziwo nie po niemiecku. Tytuł znaczy tyle co : jesteśmy małymi ludźmi xD
Computer In Love
My Body Is a Battelfield
Technologiya
I Can't Dance --> widownia faluje, skacze, bawi się na całego xD Tobias leży na scenie i pod koniec piosenki piszczy do mikrofonu "daaanceeee...daaanceeee"
Blow It Up --> wszyscy nadal szaleją. Ma się to wrażenie że zaraz pękną ściany gdy wszyscy wrzeszą "blow it up !"
Killing Time
Who Took The Pill? --> moja piosenka numer 2.
Too Much --> kolejny "szlagier" Bonaparte. Ludzie śpiewają za Tobiasa, a on jest tym zachwycony - widać jak się autentycznie cieszy xD

Bis :
No, I'm Against It!
Gigolo Vagabundo
Tobias powoli odpada, ale nie można mu mieć tego za złe. Artyści/cyrkowcy/jakkolwiek do końca trzymają fason xD

I w ten sposób koncert się skończył xD Po masie ukłonów zespół znikną a fani mogli zadowolić się sklepikiem i barem, do którego trudno się było dopchać.
Ja osobiście dodam, że mi się podobało, warto było się przejść, Bonaparte dużo zyskało w moich oczach plus - takiego show nie widzi się codziennie. Uwierzcie xD

Gee approves xD

Filmiki i zdjęcia autorstwa własnego, gif wzięty z forum MCR ;)

Enjoy !
xoxo




wtorek, 5 kwietnia 2011

Sprzątnij.


Gdyby życie było kolorowe zapewne codziennie pisałabym o jednorożcach srających tęczą.
Ale nie pisze.
W sumie nie dzieje się koniec świata!
Po prostu, z historii wcześniejszej możecie się domyśleć, jak bardzo jechałam po bandzie w zeszłym semestrze. Teraz muszę sprzątnąć.
I szczerze?
Geeez, wali mnie to. Obrócę to tak, że będzie na moją korzyść.
Bo będzie.


poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Związki na odległość, polskie stowarzyszenia i różne takie.

Założyłam tego bloga z myślą o przybliżeniu wam życia Polki w Niemczech, więc dotrzymam słowa ;) Dziś przedstawię wam kilka ciekawych faktów z życia Polonii - do której chyba się tak do końca nie zaliczam, biorąc pod uwagę, że wracam do Polski za jakieś 2 lata.
Whatever - teraz jestem tu so I need to deal with it !
Sam wyjazd jest ciężki, uwierzcie mi. Dla mnie oczywiście troszkę prostszy. Mam tu mamę, znam otoczenie, kojarzę miasto, posługuje się językiem.
Nie zmienia faktu że pozostawienie w odległości 1000 kilometrów wszystkiego co kocham i na czym mi zależy zabolało. Tym bardziej gdy jest się osobą taką jak ja - ciężko mi pokochać, ale gdy ktoś już dostał się do mojego serca, zostanie w nim na zawsze.
Więc, tak oto stałam, 7 miesięcy temu. W obcym tłumie niemieckich "sztudentów". Nie oczekiwana przez nikogo, niezauważana.
Sama. To jak nóż w serce. Pierwsze trzy miesiące spędziłam na płakaniu i rozczulaniu się nad sobą. Przyznam szczerze - popełniłam błąd, nie dając nikomu tu szansy i już od samego początku zamykając się w czterech ścianach mojego pokoju.
Zajeło mi to jeden długi semestr żeby otworzyć się na świat, ludzi, zajęcia. Jako takie życie.
Jaki to rzuca światło na moją famę otwartej i przyjaznej osoby radzącej sobie w każdej sytuacji?
Nijakie, wiem. Każda fama jest kłamstwem.
Kolońska uczelnia jest duża, zimna i bezosobowa. Brak grup przyczynia się do jeszcze większej anonimowości wśród tłumu. Motto brzmi : "Pokaż się lub gnij". Wszystko trzeba robić samemu - od wyboru zajęć po najmniejsze pierdołki. I trzeba być przy tym konsekwentnym i systematycznym. Przykra sprawa dla mnie, rozleniwionej po polskim systemie edukacyjnym.
Co do Polaków w Kolonii...
Jest ich masa! Naprawdę, tworzymy sporą grupe, mamy swoich ludzi w urzędzie miasta, polską kawiarenkę, Misję Katolicką. I o ile możliwość uczęszczania na polskie msze jest genialna, cała reszta mnie absolutnie nie zajmuje. Wychodze z założenia że przyjechałam tu złapać trochę niemieckiej kultury - nie zarażać Niemców moją. Tylko nie odbierzcie tego źle, w Niemkę zamieniać się nie będę :P
Między innymi dlatego że nie za bardzo podoba mi się niemiecki styl życia. Często nie nadaje na tych samych falach co młodzi tutaj - co sprawia mi ogromne problemy z zaaklimatyzowaniem się. Znacie ten problem, gdy siedzicie obok kogoś i po prostu...nie ma o czym gadać?
Do mojej genialnej historii dochodzi jeszcze mój słodki związek na odległość!
ale o tym pomilczę - powiem jedynie że już 7 miesięcy za nami i perspektywy na przyszłość są super. Proszę trzymajcie kciuki za przyszłe 20 kilka miesięcy ;)
Plus, ostatecznie, moja weekendowa praca, w jakże słynnej i ubóstwianej restauracji z fast foodem (tak, tak, zaczyna się na Mc kończy się na Donald :P).
Nie będę narzekać - bo ciężko jest wszędzie, a nie podejrzewam żeby gdziekolwiek indziej wszyscy szli mi tak bardzo na rękę. Więc - praca na plus. Są pieniądze na wypady do umiłowanego Krakowa ! xD

Więc...
W sumie jak się tu żyje będę wam pisać na bieżąco. Bo dopiero zaczynam tu żyć.
I w tym momencie już niesamowicie ciesze się na koncert Bonaparte za 4 dni ! Yupi !

So take care,
xoxo

wtorek, 29 marca 2011

Bonaparte

Bonaparte to niemiecka kapela założona w 2006 roku przez szwajcara Tobiasa Jundta w Barcelonie.
Samo to skłania już do przemyśleń :P
Chłopcy grają Visual Trash Punk z angielskimi tekstami.

O czym grają powiedzą wam tytuły ich trzech najbardziej znanych piosenek :
"Boycotte everythinh"
"Who took the pill"
"Anti Anti"

Ich twórczość jest , jednym słowem określić to tylko można, szalona. Muzyka porywa, oparta w dużej mierze na digitalnych dźwiękach i metodzie low fidelity ( chodzi o nieco prymitywne nagrania, nie brzmi to raczej na odizolowane studio, spotkałam się jeszcze z nazwą "akustyka dużego pokoju").
Doceniani są również za show jaki dają na koncertach. Na internecie spotkałam się z wypowiedziami w stylu "jedna wielka impreza" lub "coś, czego nie da się zapomnieć, dają z siebie wszystko, są niekonwencjonalni".

Dla potwierdzenia tego dodaje wam linki do zdjęć z wiki :

I link na jutjuba z piosenką Boycotte Everything :

I chwalę się koniecznie, mam już bilety na koncert 7 kwietnia tu, w Kolonii xD

Enjoy!
xoxo

piątek, 25 marca 2011

The Boxer Rebellion gig

Moje małe sprawozdanie z wczorajszego koncertu The Boxer Rebellion (Kolonia, Niemcy)

Zacznijmy od lokacji : Mały obskurny klubik. Salka była naprawdę malutka, ale dzięki temu wytworzyła się niesamowita atmosfera między zespołem a widownią. Miałam przyjemność stać zaraz przed nimi przy scenie i bawiłam się świetnie.

Jakieś pół godziny przed koncertem zupełnie przypadkiem spotkałam Nathana i Adama (wokalista i basista) na podwórku przed klubem (przerwa na papieroska).
Niestety nie planują koncertu w Polsce w najbliższym czasie, i szkoda. Ale obiecali że rozważą te opcję Miło się z nimi gadało
----> http://img35.imageshack.us/i/ytsiecieszexd001.jpg/

Najpierw na scenę wyszedł support The Boxer Rebellion , Eddie Rogert.
Wyszedł z gitarą, sam samiutki, posmęcił niesamowicie i wziął się za nastrajanie instrumentów dla TBR. Jak dla mnie, cztery piosenki który wykonał były drogą przez mękę. Taka kiepska wersja Jasona Mraza (brrrrrrr).
---> http://img88.imageshack.us/i/ytsiecieszexd008.jpg/

TBR zaczeli od Step Out Of The Car, jednej z moich ulubionych piosenek.
Od początku było po nich widać (szczególnie po Nathanie) że nie obijają się na scenie i grają z sercem. Oczarowali publiczność w przeciągu pierwszych 30 sekund piosenki i można było mieć pewność na dobrze spędzony czas.

Następnie Organ Song (tutaj padło kilka słów o ich nowej płycie, The Cold Still) . Byłam zachwycona śpiewem Nathana - czysto, i z niesamowitym zaangażowaniem. Jakby rzucał słowa swoich piosenek w ludzi i jeszcze patrzył, czy oni na pewno zrozumieli.

Cowboys&Engines piosenka która mnie osobiście wprowadziła w jakiś trans. Lekko psychodelicznie to brzmiało na żywo, osobiście przepadam za takimi klimatami xD

Flashing Red Lights Means Go chyba jedna z ich najbardziej znanych piosenek. Widownia zaczęła wreszcie falować.
--> http://www.youtube.com/watch?v=mVevz7hKUCw

Caught By The Light nowa płyta, genialna gitara. Bardzo smutna piosenka.To co Todd wyprawiał na scenie żeby wydobyć jak najlepszy dźwięk było niesamowite. Pot lał się z niego strumieniami.
--> http://img41.imageshack.us/i/ytsiecieszexd028.jpg/

If you run piosenka znana z filmu "Going The Distance". Jedna z moich ulubionych, bo bardzo adekwatna do mojej sytuacji i porusza to co boli.
Nathan śpiewał praktycznie cały czas z zamkniętymi oczami.
--> http://www.youtube.com/watch?v=ERVzvEbp8-Q

Evacuate dużo skakania i dużo spontaniczności. Chłopcy zaczeli się na scenie już naprawdę fajnie bawić i miło było na to patrzeć !

Memo kolejna piosenka z nowej płyty. Miło było posłuchać.

Both Sides Are Even (nowa płyta) Nathan przed piosenką : "kolejny kawałek jest o związkach. No wiecie. Jak to czasem do du*y idzie. Trzeba się dograć, inaczej nie ma nic. Ta piosenka jest ...a z resztą, sam nie wiem o czym pisałem" xD
--> http://www.youtube.com/watch?v=L_pNWLbOxdc

Spitting Fire jeśli ktoś tego nie zna, nich się zapozna. Po raz kolejny głos Nathana na żywo - pełen szacunek.

The Runner utwór idealnie w stylu TBR. Wreszcie wszyscy zaczeli klaskać, na co zespół zareagował dając z siebie jeszcze więcej

Misplaced jak to sam Nathan stwierdził, stare ale jare. Magicznie. Zaśpiewane z zamkniętymi oczami i takim uczuciem, że poważnie zaczęłam się martwić czy nie będę musiała szukać chusteczek w torebce.

Semi Automatic moja ulubiona. W wydaniu koncertowym brzmi odrobinie inaczej, ale nie wiem, czy nawet nie lepiej.Polecam.
--> http://www.youtube.com/watch?v=odfMaiGI7WA

Doubt piosenka na odpoczynek. Wolne, spokojne, smutne, jak o dziwo większość z nowej płyty TBR.

Watermelon absolutne mistrzostwo świata! Krzyki, wrzaski, skakanie, Nathan był na tyle w transie że złapał mikrofon i poszedł w tłum xD
Coś pięknego.
--> http://img705.imageshack.us/i/ytsiecieszexd055.jpg/
--> http://img861.imageshack.us/i/ytsiecieszexd061.jpg/

Bis :
No Harm
Cause For Alarm
The Gospel For Goro Adachi

Zaraz po koncercie chłopcy wyszli by sprzedawać płyty, koszulki i rozdawać autografy. I ja się od tego nie uratowałam , niestety, sporo kasy poszło się kochać, ale nie zawsze ma się okazję dostać płyte z podpisami członków zespołu xD
--> http://img59.imageshack.us/i/ytsiecieszexd068.jpg/

Tu jeszcze kilka fot :
--> http://img857.imageshack.us/i/ytsiecieszexd015.jpg/ (Nathan)
--> http://img251.imageshack.us/i/ytsiecieszexd019.jpg/ (przeżywający Nathan)
--> http://img171.imageshack.us/i/ytsiecieszexd020.jpg/ (Adam)
--> http://img59.imageshack.us/i/ytsiecieszexd025.jpg/ (Nathan, Todd i Piers)

Ogółem : Jestem bardzo zadowolona z koncertu, nie rozczarowałam się, głos Nathana rzeczywiście jest magiczny i jedyne co, z całego serca polecam Wam ich muzykę.
Mam nadzieje że się zbytnio nie rozpisałam xD

Enjoy!
xoxo

;)

Małe radości ;)

wtorek, 22 marca 2011

Can't wait till thursday

Według oficjalnej strony Muse zespół zawita na Reading i Leed Festivals (26-28 sierpnia)
(www.muse.mu)
Na Reading festival do zobaczenia jeszcze My Chemical Romance, 30 second To Mars i The Offspring.
Tak, dokładnie, moja jedyna reakcja : fuuuuuuuuck nie mam 193 funtów żeby zapłacić za cały weekend ( czy ja dobrze licze...to jest prawie 900 złoty za sam wstęp?!)
Do Kijowa na koncert też się nie wybiorę (info o "wschodniej" trasie Muse również na ich stronie) więc mjusowaty płacz mnie ogarnia. W tym roku wszyscy tylko nie oni, nie wiem czy doczekam 2013 roku i nowej płyty (nie doczekam bo będzie koniec świata muhahahahah).

Liczę dni do czwartku. Mimo że czeka mnie jutro poprawka z English Grammar, czekam usilnie na The Boxer Rebellion.

Let the new life beginn !

niedziela, 20 marca 2011

The Boxer Rebellion

Ponieważ we czwartek szykuje się koncert The Boxer Rebellion już teraz oficjalnie wyskakuje z gaci.
Chce usłyszeć tę piosenkę na żywo :
http://www.youtube.com/watch?v=9KI44Mffs2c

Niestety, wciąż mam kilka niezaliczonych egzaminów z "sesji" zimowej, jedna z poprawek czeka mnie za dwa dni. English Grammar, czarujący przedmiot wykładowy.
Jakoś nie pałam do nauki na tym uniwerku, kiedy wszystko trzeba robić samemu.

Dlatego znikam do czwartku , a potem strzelę pełne sprawozdanie : koncert, studia, egzaminy.

xoxo

piątek, 18 marca 2011

Garść informacji.

O czym tu przeczytacie?

O Koloni. Czwartym co do wielkości niemieckim mieście położonym niedaleko granicy z Holandią i Belgią. Land : Nadrenia Północna Westfalia.

O muzyce.
Queens Of The Stone Age, U2, Muse, Snow Patrol, Lenny Kravitz, My Chemical Romance, The Boxer Rebellion, Aerosmith, Kings Of Leon, 30 Second To Mars, Red Hot chilli Peppers, Bonaparte. Panic ! At The Disco, Ozzy Osborne,The Pretty Reckless, Placebo, the Beatles i wiele, wiele innych. xD

O podróżach. Szykuje się Paryż, Amsterdam, Sopron i Wiedeń. Jeszcze może Anglia. No i ukochany Kraków, w którym wciąż jest tyle miejsc do odkrycia !

O stosunkach polsko - niemieckich

o studiach w Niemczech i nauce rosyjskiego i angielskiego

plus gratis przemyślenia własne xD

xoxo

Poznajmy się

Hej Wszystkim !

Jestem Meridith, Krakuska w rozjazdach.
Obecnie studentka 1 roku (2 semestru) Uni zu Köln.
Założyłam ten blog z dwóch powodów.
Po pierwsze, chce się z wami podzielić tym, jak się tu mieszka/żyje/studiuje
Sama gdy decydowałam się na studia tutaj szukałam rad, porad, wrażeń, odczuć
Po drugie, chce się z wami podzielić moim gustem muzycznym, przeżytymi koncertami,
wrażeniami z nowo odkrytych miejsc :)
Po trzecie, namawiały mnie do tego siły wyższe jako argument podając moją zdolność pisania ;)
Czy tak jest - tego nie wiem, przekonajcie się sami!
Mam nadzieje że gdzieś tam znajdzie się kilka osób którzy zechcą zwrócić uwage na to co robię ;)

xoxo