Ilu Was tu zajrzało ;)

czwartek, 21 kwietnia 2011

Lekarstwo.

Skinsi.
I tak jak kocham dwa pierwsze sezony, tak po oglądnięciu trzeciego i pierwszego odcinka 4 serii kapituluję.
Effy jest straszna.
Cook to dziwkarz.
Freddi jest niedorobiony.
Katy to bitch.
Naomi jest emocjonalnie nierozwinięta
Emily ma pomieszanie osobowości
JJ jest jedynym totalnie słodkim charakterem.
I to wszystko w absurdalnych i surrealistycznych sytuacjach.

Dlaczego nie kontynuowali generacji z 1 i 2 sezony? ;(
I miss skins.

niedziela, 17 kwietnia 2011

Destroy everything seems like the best option.

Muszę się poskarżyć.
Licealistki powinno się informować o tym że następstwem pierwszego roku studiów są depresja, przerzedzone włosy i zrujnowane paznokcie. Nie wspominając o tych dołach pod oczami i skłonnościach do skrajnego pesymizmu.
Gdzie jest, kurw* , to "piękne studenckie życie"?
Fuck it.
Fuck it, fuck it, fuck it.
Od dobrych kilku dni nie jestem w stanie spojrzeć w lustro bez wzdrygnięcia się, ciągle bym spała i uciekała od świata.
Fuck it.

Pomijając całą "złą i okrutną" stronę życia pozostaje jeszcze ta dobra i optymistyczna, do not forget xD
Zbliża się koncert Panic! At The Disco (przecież już teraz trzeba o tym napomknąć )--> 6 maja.
Brandon wyjący na scenie, wreszcie nareszcie prawdziwy koncert P!ATD. Polubiłam ich tak naprawdę w tamtym roku na Coke Live Festival mimo że ic występ był, co tu dużo mówić, słaby :P Nie zmienia faktu że się wyskakałam i darłam japę do niebios "haven't you people ever heard of closing the god dammn door?!" xD

Studia nadal mnie nie kochają ale znalazłam sposób w jaki ja mogę je pokochać.Z angielskim idzie mi lepiej niż myślałam !

Pogodziłam się również z faktem że Leeds Festival jest dla mnie za drogi i nie zobaczę w tym roku Muse na żywo
Muse <3

Plus, muszę to dodać, z niecierpliwością czekam na ogłoszenie drugiego dnia Coke Live Festival.
Cytując słowa Matta z piosenki "unnatural selection" :
I WANT THE TRUTH xD
Mam dwa dobre powody usprawiedliwiające moją niecierpliwość !
Nr.1 --> nasz kochany Ray Toro (gitarzysta MCR) napomknął na twitterze do polskiego fanclubu MCR : "krąży plotka, że zobaczymy się wkrótce". WTF?! Podniecenie wśród dziewcząt (szczególnie wszystkich Dziubasków z kochanego forum MCR xD) znacznie wzrosło.
Czy tutaj chodzi o Coke, czy o prawdziwy koncert w ramach trasy?
Tak czy owak, byłby to ich "pierwszy raz" w Polsce xD
Nr.2 --> czekam, czy na drugi dzień Coke nie ogłoszę się panowie z Kings Of Leon. Gdyby ta sympatyczna rodzinka jednak miała się pokazać w Krakowie
zrezygnuje z ich wspólnego koncertu z White Lies w Berlinie początkiem czerwca.
(Tak, dokładnie, Kings Of Leon + White Lies !)
Tak więc po raz kolejny - czekamy xD

Jest to jednak tylko i wyłącznie słodka niecierpliwość. Trzymam tu na boku kilka takich słodkości ;)
Najsłodsze jest definitywnie czekanie na przyjazd M. i P. do Kolonii. To są moje promyki słońca w te bardziej cholerne dni :P

It's gonna be bad before it gets good , right?
Mam nadzieje że Gee na którymś z koncertów zaśpiewa "I don't love you"...
W wypadku gdybym nie wspomniała : czekają nas (pisząc nas mam ny myśli mnie, P. i ekipę z forum xD) dwa koncerty MCR : we Wiedniu i w Sopronie (Volt Festival) końcem czerwca xD
Ktokolwiek mi to dał, po kimkolwiek to odziedziczyłam, dziękuję za fascynację koncertami !

xoxo
Meridith

P.S
P. - to moja najlepsza przyjaciółka, BFF :*
M. - to mój kochany chłopak ;)

P.S 2
Meiko - hawaii






czwartek, 14 kwietnia 2011

Ed.

Ostatnio obok Kings Of Leon zaczęłam słuchać The Filthy Youth.
Tak, tak, wiem że większość piętnastek słucha tego z powodu "Chucka z Plotkary" '--
Fuck off, naprawdę podoba mi się ich brzmienie. Wiem, że ostatnio zagłębiam się niebezpiecznie w indie rocka, ale to jedyne czego mogę słuchać.
Głos Eda charakteryzuje się lekką chrypką i zarypistym angielskim akcentem (czyli to co my dziewczyny nie z Anglii lubimy najbardziej :P). Grają troszkę na jedno kopyto i przyznaje, piosenki mi się zlewają w jedno.
Jedynymi naprawdę wartymi we wszystkim co przesłuchałam uwagi są "Pirates" i "Boy don't smoke".
Tylko dwie, ale za to słucha się i z przyjemnością i w tajemniczy sposób bardzo wciągają. Magia głosu ładnych chłopców? Dobra gitara? Nie wiem, przekonajcie się sami :



Podrzucę wam jeszcze lekki chill zaczerpnięty z 1 sezonu Skinsów (uhh, tak, ja też "wpadłam" w ten serial)
Shuggie Otis - Ath Uh Mi Head
I jeszcze wejściówka (która pozwala mi na chwilkę odlecieć, ogólnie nie znoszę takich rzeczy, ale ten kawałek to absolutna psychodela, spróbujcie przesłuchać cały) :

W Kolonii zimno. Szaro, jakoś tak nijako. Wszyscy przysypiają. Lenistwo tuli ludzi do piersi. Internet pomaga zabijać czas.
A i moja kreatywność wzięła urlop.
To dlatego nie potrafię ułożyć rozsądnego planu zajęć, zgrać playlisty do biegania na mp3, zrobić notatek z ruskiego.
Tęsknie za Krakowem. Bum, to już 3 miesiące.
xoxo

wtorek, 12 kwietnia 2011

My life. Only by the night.

Bo moje życie jest dużo bardziej skomplikowane niż by się miało wydawać :P
Ale nie o tym dzisiaj będzie mowa.
Chciałam się z wami podzielić odczuciami na temat mojego nowego zakupu :
"Only by the Night" Kings Of Leon.
Więc...
Będzie już drugi tydzień gdy słucham tej płyty bez przerwy. Nie mogę się od niej oderwać ! Z ręką na sercu, absolutnie uwielbiam wszystkie 11 utworów jakie możecie na niej znaleźć.
Jestem zachwycona zarówno niespotykanym i jedynym w swoim rodzaju głosem Caleba jak i niepowtarzalnością brzmienia KOL. Typowa gitara, która rozpoznam już wszędzie, no i głos, nie do pomylenia z żadnym innym. Oto siła rodziny, moi mili!
1. Closer - hipnotyzujące.
2. Crawl - niesamowity popis wokalny Caleba. Przysłuchajcie się !
3. Sex On Fire - ten singiel, który możny było odsłuchać na Myspace 5 sierpnia 2008 roku narobił sporo zamieszania. I Europejczycy pokochali to amerykańskie brzmienie, które Amerykanie odrzucili :P
4. Use somebody - te słowa, wypowiedziane przez Caleba, przyprawiają mnie o dreszcze!
5. Manhattan - miło, taki lekki chill jak dla mnie.
6. Revelry - bardzo wolna i troszku smutna piosenka, ale z klimatem.
7. 17 - uffff, ta niewinność przy wypowiadaniu "she's only 17" !
8. Notion - miło się słucha ;)
9. I want you - kolejny popis wokalny. Ten głos to skarb!
10. Be Somebody - bardzo rytmiczne. I szczere.
11. Cold Desert - Druga i ostatnio "smutna" i wolna piosenka. Chwytająca.

Jedyne co mogę zrobić to serdecznie polecić wam ten album, ja sama jestem już przekonana do kupna nowego xD


sobota, 9 kwietnia 2011

Bonaparte gig !

Witam was po kilkudniowej przerwie od pisania świeżutkim niczym bułeczki z piekarni sprawozdaniem z koncertu Bonaparte, który odbył się 7 kwietnia w Koloni ;)

Więc jazda z tym koksem :
Na koncert, od dziwo, nie poszłam sama lecz z kumpelą (jedyną, jaką tu posiadam) która o istnieniu zespołu dowiedziała się dwa dni przed faktem. Nie ważne. Ważne że nie byłam sama - od razu człowiek jakiś pewniejszy stoi.
Po raz kolejny mój niesamowity fuks i dziewiąty koncertowy zmysł sprawił że stałam przy bramkach, zaraz przed wokalistą. Nie mam pojęcia jak ja to robię - przed wejściem czekałam jakieś, nie wiem, 15 minut? I nie miałam pojęcia gdzie kto będzie stał o.O
Pozwólcie że pominę w moim sprawozdaniu support, DJ Jasona z New Yorku. Do teraz leczę moje bębenki po tej sieczce :/
Tak, dokładnie tak - sam początek spowodował dreszcze i lekki odruch obronny który objawił się chęcią ucieczki. Z niecierpliwością zaczęłam czekać na Bonaparte.
Czekanie się opłaciło - gdy wreszcie wyszli na scenę , w prawdzie nikt nie orientował się zbytnio co chodzi, ale atmosfera od razu podniosła się o + milion.

Teraz kilka słów wprowadzających : sam zespół składa się z 4 panów, grających na różnych instrumentach. Pozostałe 4 osoby które zobaczycie na zdjęciach to część show - akrobaci/artyści, i tu trzeba dodać, że wszyscy oni mają wspaniałego dilera.
O co dokładnie chodziło w show , tego nie wie nikt. To, co przez półtorej godziny odbywało się na scenie było absolutnie psychodeliczne, cudowne, wciągające i hipnotyzujące.
Ale już zbieram się w garść i postaram się wam to wytłumaczyć i opisać najbardziej rzeczowo , jak tylko potrafię ;)

Zaczęło się od "Do You Want To Party?" i ta jedna, dwu minutowa piosenka wystarczyła by nakręcić widownię na cały wieczór. Nie potrafię wam wytłumaczyć co takiego jest w Bonaparte i w ich koncertach na żywo : stoi się na poły zgorszonym, na poły zniesmaczonym a i tak człowiek bawi się po prostu świetnie.
Widok na samym początku : wanna, dwie dziwnie ubrane laski, wokalista z wiklinowym czymś na twarzy--> jedno wielkie what the fuck?
Przebrania i show często nie miały nic wspólnego z utworami które wykonywali i w pewnym momentach było mi przykro że po prostu się nie nawaliłam przed koncertem - może zrozumiałabym lepiej ruch sceniczny?
Dalej poszło :
Tu Me Molas
Wrygdwylife? --> tu Tobias, wokalista, pomylił się w tekście, ale zbył to definitywnie głupim uśmiechem xD
Anti Anti
Ego
L'Etat C'Est Moi
Boycott Everything --> moja ulubiona piosenka <3 w tym momencie złapałam naprawdę dobrą fazę - okazało się że psychodeliczny show i wariactwo na scenie się opłaca, gdyż wciąga po prostu wszystkich. Prędzej czy później.
Następnie my Horse Likes You - nowy singiel i motto całej trasy.
Piosenka sama w sobie jest zupełnie chora, to samo dotyczy tego co wyprawiało się na scenie ;)
Już w tym momencie Tobias był wykończony, spocony, zmachany - ale nadal i zaparciem grał dalej. Co ciekawe przez cały koncert ani razu nie odezwał się do publiczności - nie zmienia faktu że wszyscy wpatrywali się w niego jak w guru :P
A-A-Ah - jeden z kawałków po francusku. Zupełnie zboczony !
Fly A Plain Into Me
Adabmal --> piosenka z elementami indyjskimi xD Tobias złapał sitar w łapki i chwalił się umiejętnościami xD
Rave Rave Rave (znów wszyscy znają słowa i śpiewają - naprawdę fajne uczucie)
Wir sind kleine Menschen --> o dziwo nie po niemiecku. Tytuł znaczy tyle co : jesteśmy małymi ludźmi xD
Computer In Love
My Body Is a Battelfield
Technologiya
I Can't Dance --> widownia faluje, skacze, bawi się na całego xD Tobias leży na scenie i pod koniec piosenki piszczy do mikrofonu "daaanceeee...daaanceeee"
Blow It Up --> wszyscy nadal szaleją. Ma się to wrażenie że zaraz pękną ściany gdy wszyscy wrzeszą "blow it up !"
Killing Time
Who Took The Pill? --> moja piosenka numer 2.
Too Much --> kolejny "szlagier" Bonaparte. Ludzie śpiewają za Tobiasa, a on jest tym zachwycony - widać jak się autentycznie cieszy xD

Bis :
No, I'm Against It!
Gigolo Vagabundo
Tobias powoli odpada, ale nie można mu mieć tego za złe. Artyści/cyrkowcy/jakkolwiek do końca trzymają fason xD

I w ten sposób koncert się skończył xD Po masie ukłonów zespół znikną a fani mogli zadowolić się sklepikiem i barem, do którego trudno się było dopchać.
Ja osobiście dodam, że mi się podobało, warto było się przejść, Bonaparte dużo zyskało w moich oczach plus - takiego show nie widzi się codziennie. Uwierzcie xD

Gee approves xD

Filmiki i zdjęcia autorstwa własnego, gif wzięty z forum MCR ;)

Enjoy !
xoxo




wtorek, 5 kwietnia 2011

Sprzątnij.


Gdyby życie było kolorowe zapewne codziennie pisałabym o jednorożcach srających tęczą.
Ale nie pisze.
W sumie nie dzieje się koniec świata!
Po prostu, z historii wcześniejszej możecie się domyśleć, jak bardzo jechałam po bandzie w zeszłym semestrze. Teraz muszę sprzątnąć.
I szczerze?
Geeez, wali mnie to. Obrócę to tak, że będzie na moją korzyść.
Bo będzie.


poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Związki na odległość, polskie stowarzyszenia i różne takie.

Założyłam tego bloga z myślą o przybliżeniu wam życia Polki w Niemczech, więc dotrzymam słowa ;) Dziś przedstawię wam kilka ciekawych faktów z życia Polonii - do której chyba się tak do końca nie zaliczam, biorąc pod uwagę, że wracam do Polski za jakieś 2 lata.
Whatever - teraz jestem tu so I need to deal with it !
Sam wyjazd jest ciężki, uwierzcie mi. Dla mnie oczywiście troszkę prostszy. Mam tu mamę, znam otoczenie, kojarzę miasto, posługuje się językiem.
Nie zmienia faktu że pozostawienie w odległości 1000 kilometrów wszystkiego co kocham i na czym mi zależy zabolało. Tym bardziej gdy jest się osobą taką jak ja - ciężko mi pokochać, ale gdy ktoś już dostał się do mojego serca, zostanie w nim na zawsze.
Więc, tak oto stałam, 7 miesięcy temu. W obcym tłumie niemieckich "sztudentów". Nie oczekiwana przez nikogo, niezauważana.
Sama. To jak nóż w serce. Pierwsze trzy miesiące spędziłam na płakaniu i rozczulaniu się nad sobą. Przyznam szczerze - popełniłam błąd, nie dając nikomu tu szansy i już od samego początku zamykając się w czterech ścianach mojego pokoju.
Zajeło mi to jeden długi semestr żeby otworzyć się na świat, ludzi, zajęcia. Jako takie życie.
Jaki to rzuca światło na moją famę otwartej i przyjaznej osoby radzącej sobie w każdej sytuacji?
Nijakie, wiem. Każda fama jest kłamstwem.
Kolońska uczelnia jest duża, zimna i bezosobowa. Brak grup przyczynia się do jeszcze większej anonimowości wśród tłumu. Motto brzmi : "Pokaż się lub gnij". Wszystko trzeba robić samemu - od wyboru zajęć po najmniejsze pierdołki. I trzeba być przy tym konsekwentnym i systematycznym. Przykra sprawa dla mnie, rozleniwionej po polskim systemie edukacyjnym.
Co do Polaków w Kolonii...
Jest ich masa! Naprawdę, tworzymy sporą grupe, mamy swoich ludzi w urzędzie miasta, polską kawiarenkę, Misję Katolicką. I o ile możliwość uczęszczania na polskie msze jest genialna, cała reszta mnie absolutnie nie zajmuje. Wychodze z założenia że przyjechałam tu złapać trochę niemieckiej kultury - nie zarażać Niemców moją. Tylko nie odbierzcie tego źle, w Niemkę zamieniać się nie będę :P
Między innymi dlatego że nie za bardzo podoba mi się niemiecki styl życia. Często nie nadaje na tych samych falach co młodzi tutaj - co sprawia mi ogromne problemy z zaaklimatyzowaniem się. Znacie ten problem, gdy siedzicie obok kogoś i po prostu...nie ma o czym gadać?
Do mojej genialnej historii dochodzi jeszcze mój słodki związek na odległość!
ale o tym pomilczę - powiem jedynie że już 7 miesięcy za nami i perspektywy na przyszłość są super. Proszę trzymajcie kciuki za przyszłe 20 kilka miesięcy ;)
Plus, ostatecznie, moja weekendowa praca, w jakże słynnej i ubóstwianej restauracji z fast foodem (tak, tak, zaczyna się na Mc kończy się na Donald :P).
Nie będę narzekać - bo ciężko jest wszędzie, a nie podejrzewam żeby gdziekolwiek indziej wszyscy szli mi tak bardzo na rękę. Więc - praca na plus. Są pieniądze na wypady do umiłowanego Krakowa ! xD

Więc...
W sumie jak się tu żyje będę wam pisać na bieżąco. Bo dopiero zaczynam tu żyć.
I w tym momencie już niesamowicie ciesze się na koncert Bonaparte za 4 dni ! Yupi !

So take care,
xoxo