Ilu Was tu zajrzało ;)

poniedziałek, 4 kwietnia 2011

Związki na odległość, polskie stowarzyszenia i różne takie.

Założyłam tego bloga z myślą o przybliżeniu wam życia Polki w Niemczech, więc dotrzymam słowa ;) Dziś przedstawię wam kilka ciekawych faktów z życia Polonii - do której chyba się tak do końca nie zaliczam, biorąc pod uwagę, że wracam do Polski za jakieś 2 lata.
Whatever - teraz jestem tu so I need to deal with it !
Sam wyjazd jest ciężki, uwierzcie mi. Dla mnie oczywiście troszkę prostszy. Mam tu mamę, znam otoczenie, kojarzę miasto, posługuje się językiem.
Nie zmienia faktu że pozostawienie w odległości 1000 kilometrów wszystkiego co kocham i na czym mi zależy zabolało. Tym bardziej gdy jest się osobą taką jak ja - ciężko mi pokochać, ale gdy ktoś już dostał się do mojego serca, zostanie w nim na zawsze.
Więc, tak oto stałam, 7 miesięcy temu. W obcym tłumie niemieckich "sztudentów". Nie oczekiwana przez nikogo, niezauważana.
Sama. To jak nóż w serce. Pierwsze trzy miesiące spędziłam na płakaniu i rozczulaniu się nad sobą. Przyznam szczerze - popełniłam błąd, nie dając nikomu tu szansy i już od samego początku zamykając się w czterech ścianach mojego pokoju.
Zajeło mi to jeden długi semestr żeby otworzyć się na świat, ludzi, zajęcia. Jako takie życie.
Jaki to rzuca światło na moją famę otwartej i przyjaznej osoby radzącej sobie w każdej sytuacji?
Nijakie, wiem. Każda fama jest kłamstwem.
Kolońska uczelnia jest duża, zimna i bezosobowa. Brak grup przyczynia się do jeszcze większej anonimowości wśród tłumu. Motto brzmi : "Pokaż się lub gnij". Wszystko trzeba robić samemu - od wyboru zajęć po najmniejsze pierdołki. I trzeba być przy tym konsekwentnym i systematycznym. Przykra sprawa dla mnie, rozleniwionej po polskim systemie edukacyjnym.
Co do Polaków w Kolonii...
Jest ich masa! Naprawdę, tworzymy sporą grupe, mamy swoich ludzi w urzędzie miasta, polską kawiarenkę, Misję Katolicką. I o ile możliwość uczęszczania na polskie msze jest genialna, cała reszta mnie absolutnie nie zajmuje. Wychodze z założenia że przyjechałam tu złapać trochę niemieckiej kultury - nie zarażać Niemców moją. Tylko nie odbierzcie tego źle, w Niemkę zamieniać się nie będę :P
Między innymi dlatego że nie za bardzo podoba mi się niemiecki styl życia. Często nie nadaje na tych samych falach co młodzi tutaj - co sprawia mi ogromne problemy z zaaklimatyzowaniem się. Znacie ten problem, gdy siedzicie obok kogoś i po prostu...nie ma o czym gadać?
Do mojej genialnej historii dochodzi jeszcze mój słodki związek na odległość!
ale o tym pomilczę - powiem jedynie że już 7 miesięcy za nami i perspektywy na przyszłość są super. Proszę trzymajcie kciuki za przyszłe 20 kilka miesięcy ;)
Plus, ostatecznie, moja weekendowa praca, w jakże słynnej i ubóstwianej restauracji z fast foodem (tak, tak, zaczyna się na Mc kończy się na Donald :P).
Nie będę narzekać - bo ciężko jest wszędzie, a nie podejrzewam żeby gdziekolwiek indziej wszyscy szli mi tak bardzo na rękę. Więc - praca na plus. Są pieniądze na wypady do umiłowanego Krakowa ! xD

Więc...
W sumie jak się tu żyje będę wam pisać na bieżąco. Bo dopiero zaczynam tu żyć.
I w tym momencie już niesamowicie ciesze się na koncert Bonaparte za 4 dni ! Yupi !

So take care,
xoxo

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz